W dawnej radzieckiej bazie wojskowej w Templewie w województwie lubuskim naukowcy postanowili zbadać kolonię nietoperzy żyjących w zrujnowanych bunkrach, w których przechowywano kiedyś broń atomową. Jednak od nietoperzy okazały się bardziej interesujące mrówki, których kolonię badacze odkryli na dnie jednego ze szczelnie, wydawałoby się, zamkniętych bunkrów.
Jeden z bunkrów po broni atomowej pod Templewem. Fot. Wojciech Stephan; CC-BY 4.0
Niemal odcięte od świata owady żyją w całkowitych ciemnościach i chłodzie (temperatury w bunkrze sięgają maksymalnie 10 st. C), w zasadzie bez dostępu do pożywienia. W ZASADZIE, bo mrówki z tej dziwnej kolonii należą do gatunku Formica polyctena, czyli mrówka ćmawa, który w normalnych warunkach żywi się głównie larwami owadów i padliną. Natomiast w trudnych warunkach mrówki ćmawe mogą praktykować… kanibalizm. Być może to właśnie w pewnym stopniu tłumaczy istnienie tego dziwnego mrowiska.
Natomiast główną przyczyną jego istnienia jest fakt, iż na powierzchni, tuż nad szybem wentylacyjnym, który prowadzi w głąb izolowanego od świata bunkra, od lat funkcjonuje rozbudowane mrowisko mrówek ćmawych. Zamknięcie szybu nie jest zabezpieczone pokrywą, która dawno temu dokumentnie przerdzewiała, więc co i rusz jakaś mrówka spada do bunkra. I pozostaje tam już na zawsze.
Tak wygląda szyb wentylacyjny, przez który mrówki wpadają do bunkra. Fot. Wojciech Stephan; CC-BY 4.0
Podziemne mrowisko usypane jest z piasku i utrzymywane w normalnym porządku. Nietypowe jest tylko to, że kopiec otoczony jest ogromnym cmentarzyskiem mrówek. Naukowcy z Polski i Finlandii pod kierunkiem prof. Wojciecha Czechowskiego z Muzeum i Instytutu Zoologii PAN w Warszawie, który prowadzili tutaj badania, szacują, że mrówcza nekropolia może mieścić aż 2 mln martwych owadów!
Jeszcze dziwniejsze jest to, co badacze odkryli wewnątrz mrowiska. Okazało się, że nie ma w nim królowej ani larw, a więc podziemne mrówki ćmawe nie rozmnażają się! Kiedy naukowcy wrócili po roku do rozkopanego uprzednio kopca, był on już starannie naprawiony, a to oznacza, że kolonia stara się funkcjonować w miarę normalnie.
Jednak tak naprawdę nic tu nie jest normalne. Na przykład to, że mrówki mogłyby się z szybu z łatwością wydostać (kto zabroni mrówce chodzić po pionowych ścianach i suficie?), a jednak tego nie robią. Dlaczego? Tego naukowcy nie wiedzą. Spadające w dół robotnice są zawłaszczane przez podziemną kolonię, żyją w niej, przymierając głodem, i w niej giną. Są w stanie przetrwać w mrowisku najwyżej rok zamiast, jak na powierzchni, do trzech lat. Co jeszcze dziwniejsze, podziemna kolonia, zamiast kurczyć się, nawet rośnie. Badacze szacują jej liczebność aż na milion mrówek!
Źródło
Oryginalny artykuł w „Journal of Hymenoptera Research”
________________________________________________________
Polecamy przy okazji - Różowe jezioro na Ukrainie (zdjęcia)