Mały, ale groźny pajęczak
Cieszyliśmy się z powodu łagodnej zimy, licząc złotówki zaoszczędzone na ogrzewaniu, odśnieżaniu i lekarstwach na przeziębienie. Niestety będziemy zmuszeni zmierzyć się z konsekwencjami braku ostrych mrozów i ... stoczyć walkę z komarami i o wiele groźniejszymi kleszczami.
Kleszcz to niewielki pajęczak - pasożyt krwi, występujący aż w 825 gatunkach! Większość z nich ma około 15-30 mm długości i pasożytuje głównie na zwierzętach oraz niekiedy na ludziach. W Polsce występuje kleszcz pospolity, zwany też pastwiskowym. Możemy go spotkać niestety nie tylko w lasach, ale też na łąkach i o czym często zapominamy - również w parkach, ogrodach i przydomowych trawnikach. Powinniśmy więc być czujni nie tylko podczas wyprawy do lasu.
Kleszcze nie posiadają oczu, a wyczuwają swoje ofiary po zapachu potu i rejestrując większe stężenie dwutlenku węgla wokół nich. Spadają na nieszczęśnika i usilnie przemieszczają się do miejsc, gdzie skóra jest najdelikatniejsza, a dostęp do naczyń krwionośnych najlepszy. Dlatego często odkrywamy je pod kolanami,w pępku, pod pachą, w pachwinach, czy za uszami.
Jak się bronić?
Aby ustrzec się przed ugryzieniem kleszczy powinniśmy zakupić preparat nie tylko dla swoich zwierząt domowych, ale również ten dedykowany ludziom - dla siebie i swojej rodziny. Inwestycja kilkunastu złotych pozwoli nam spać spokojnie. Na rynku dostępne są spraye, żele a nawet opaski na rękę. Należy się zabezpieczyć zawsze przed wyjściem nawet do przydomowego ogrodu, a po powrocie preparat dokładnie zmyć.
Każdorazowo po spacerze na terenach trawiastych i w miejscach zalesionych, powinniśmy dokładnie obejrzeć całe nasze ciało i koniecznie sprawdzić wszystkich członków rodziny. W przypadku ugryzienia liczy się czas.
Co jeśli mimo środków ostrożności "złapiemy kleszcza"?
Przede wszystkim nie należy drażnić wbitego w nasze ciało pasożyta. Nie wolno go niczym smarować, dezynfekować, drapać. Wykorzystując specjalny przyrząd (do zakupu w aptekach, drogeriach), lub zwykłą pęsetę, należy go mocno chwycić u nasady, bezpośrednio przy skórze i lekko obracając wyciągnąć zdecydowanym ruchem. Dopiero po wyjęciu kleszcza, powinniśmy zdezynfekować miejsce ugryzienia. Dla pewności można udać się do lekarza pierwszego kontaktu po poradę - ten określi, czy wskazane jest leczenie zapobiegawcze.
Nie należy bagatelizować spotkań z kleszczami!
Do świadomości Polaków powoli dociera fakt, że ukąszenia kleszczy mogą mieć poważne konsekwencje. W ślinie, którą wstrzykują po wbiciu się w nasze ciało, aby zapobiec krzepnięciu krwi, znajdują się liczne zarazki, a co dziesiąty kleszcz przenosi wirusy odkleszczowego zapalenia opon mózgowych lub bakterie boleriozy (Borrelia burgdorferi).
Bolerioza jest groźną chorobą bakteryjną, która niekiedy uśpiona przez lata, przebiegle pustoszy nasz organizm. Zwykle w początkowej fazie występuje charakterystyczny rumień i wędrujące, czerwone plamy. Po jakimś czasie choroba objawia się bólem stawów i mięśni, a nieleczona prowadzi do poważnych konsekwencji układu nerwowego i problemów ze stawami, zaburzając pracę wielu organów. W Polsce rozpoznaje się coraz więcej przypadków zachorowań, o wiele skuteczniejsze jest też leczenie.
Jeśli podejrzewasz u siebie boleriozę, jak najszybciej udaj się do lekarza. Wcześnie postawiona diagnoza gwarantuje wyleczenie w 90%. Chorym i tym, u których podejrzewa się zarażenie przez kilka tygodni podaje się antybiotyki. Według najnowszych wytycznych, lekarze podają lekarstwa już w przypadku wystąpienia rumienia, co zwiększa szanse na wyleczenie, bez konieczności oczekiwania na wyniki szczegółowych badań.
Na szczęście przed zakażeniem odkleszczowym zapaleniem opon mózgowych chroni szczepionka, którą można zabezpieczyć również dzieci.