To prawda, że ziemia lub trawiasta nawierzchnia pochłania część energii, z jaką stopa biegacza o nią uderza. Powoduje to, że lądowanie jest łagodniejsze dla naszych stawów. To nieprawda jednak, że zostaliśmy ewolucyjnie przystosowani do biegów w tzw. terenie, a treningi uliczne czynią spustoszenie w naszym układzie kostnym. W rzeczywistości asfalt jest najlepszym wyborem, gdy chcemy popracować nad szybkością i przygotować się do startu w maratonie. Gdyby bieganie po zwykłej, miejskiej drodze było tak szkodliwe, jak o nim mówią – wszystkie zawody na długie dystanse nie odbywałyby się na ulicach miast.
Odpowiednie buty (najlepiej wybrane z pomocą eksperta w sklepie sportowym), tygodniowy kilometraż nie większy niż 60, częste ćwiczenia ogólnorozwojowe i właściwa technika biegu – oto elementarz zdrowego biegania po asfalcie. Najlepsze efekty osiągniemy jednak, trenując w sposób urozmaicony: w parku, na asfalcie i tartanowej nawierzchni na stadionie. Jedyne, czego należy unikać to beton, nierówna kostka brukowa i brak refleksji nad własnym ciałem.