Miasta zamieszkuje ponad połowa ludzi na Ziemi. Dodatkowo to właśnie ośrodki miejskie konsumują najwięcej energii, której źródłem są paliwa kopalne. Ale coraz częściej politycy, inżynierowie i mieszkańcy łączą siły, aby pokazać, że inna rzeczywistość jest możliwa.
Maksymalne wykorzystanie zasobów naturalnych w wielu przypadkach pozwoliło już na uwolnienie się od dwutlenku węgla. Oto kilka przykładów na to, że "zielone miasta" to nie fikcja.
Kisielice
Energia odnawialna wciąż zyskuje w Polsce na popularności, ale dla wielu fakt, że możemy pochwalić się własnym w pełni "zielonym miastem", jest wciąż sporym zaskoczeniem.
Choć położona na skraju Warmii i Mazur gmina liczy niecałe 7 tys. mieszkańców, to pionierskie rozwiązania energetyczne, jakie wdrożył tamtejszy samorząd, mogą być wzorem dla całej Polski. Zaczęło się od wykorzystania biomasy do produkcji biogazu oraz prądu w elektrociepłowni. Dodatkowo wybudowano farmę wiatrową o mocy 40,5 MW, złożoną z 27 turbin o mocy 1,5 MW każda. Wkrótce zrealizowano drugi etap tej inwestycji uruchamiając kolejnych 6 turbin o łącznej mocy 12 MW. Obecnie samorząd buduje również instalację ogniw fotowoltaicznych.
Zyskała nie tylko przyroda, do której rocznie trafia o 180 tys. ton dwutlenku węgla mniej. Ekologiczna polityka gminy to także realna korzyść dla mieszkańców, którzy nie tylko płacą niższe rachunki za energię, ale mogą też czerpać zyski z dostarczania surowców do biogazowni. Wiele z tych inwestycji nie byłoby możliwych, gdyby nie fundusze unijne. W 2014 r. za swoje osiągnięcia Kisielice otrzymały m.in. główną nagrodę w organizowanym przez Komisję Europejską konkursie ManagEnergy.
Tokelau
W 2012r. Tokelau, ubogie terytorium zależne Nowej Zelandii, zostało pierwszym na świecie miejscem, które całe swoje zapotrzebowanie na energię czerpie z energii słonecznej.
Wcześniej mieszkańcy tego egzotycznego archipelagu prąd wytwarzali z ropy, transportując ją w baryłkach z Nowej Zelandii. Było to drogie i niezbyt bezpieczne dla środowiska rozwiązanie.
Zamiast konsumować 200 litrów ropy dziennie, co kosztowało ponad 800 tys. dolarów rocznie, Tokelau skorzystało z pomocy nowozelandzkiego rządu. Kosztem 7 milionów tamtejszych dolarów zrealizowano Tokelau Renewable Energy Project, który zakładał wybudowanie liczącej około 4 tys. paneli słonecznych farmy oraz ponad 1,3 tys. baterii mających magazynować energię. Inwestycję doprowadzono do końca, a Tokelau jest obecnie niezależne od dostaw z zewnątrz.
Samsø
Tokelau to nie pierwszy w historii przypadek wyspy napędzanej energią odnawialną. Już w 2007 r. duńska wyspa Samsø, położona 15 km od wybrzeży Półwyspu Jutlandzkiego i zamieszkiwana przez prawie 4 tys. mieszkańców, została pionierem w ekologicznym zasilaniu.
Przygoda Samsø z energetyką odnawialną zaczęła się w 1997 r. od rządowego projektu wdrożenia strategii zrównoważonego rozwoju. Dziesięć lat później działało tam już 21 turbin wiatrowych, które z nadwyżką zaspokajały zapotrzebowanie mieszkańców na prąd.
___________________________________________________
Od 24 godzin nasi czytelnicy klikają w informacje - SUBWING - znasz nowy sport?!