1. Scena Lindy Hop w Polsce zaczęła się rozwijać dopiero po 2010 r. Skąd w takim razie przyszedł pomysł, aby zająć się konkretnie taką taneczną ścieżką? Kto zainspirował Ciebie i pierwszych trendsetterów w Swing Revolution Trójmiasto?
Trójmiejską scenę Lindy Hopa założyłyśmy we dwie z Kasią Bąk, która odkryła ten taniec nieco wcześniej niż ja. Obie dowiedziałyśmy się o nim...z internetu, oglądając filmiki na youtube. Zawsze ciągnęło mnie do tańca, a klimat vintage był mi bliski. Lindy Hop okazał się wyśmienitym połączeniem tych dwóch aspektów. Najpierw zobaczyłyśmy nagrania tańczących ludzi. Od razu rzuciła się nam w oczy radość, która z niego płynie, porywająca do tańca muzyka i naturalność. Chciałyśmy spróbować, a skoro nie było na Pomorzu takiej możliwości – same musiałyśmy ją stworzyć nie tylko sobie, ale też innym. Zorganizowałyśmy pierwsze warsztaty i w ten sposób stałyśmy się wspólniczkami w szerzeniu swinga na północy Polski na kolejne lata.
2. Co jest takiego w klimatach retro, co Cię szczególnie pociąga? Dlaczego nie np. współczesny i modny taniec jazzowy?
Tańce swingowe pochodzą z sal tanecznych, są improwizowane i tańczy się je dla przyjemności. Nie chodzi tu o konkurencję i nie traktuje się ich jak sport. Myślę, że ludzie zakochują się w nich ze względu na autentyczność, brak choreografii - powrót do korzeni, czyli do prowadzenia i podążania w tańcu. To, że można po prostu przyjść na imprezę i potańczyć w parze wydaje się dziś wyjątkowe, a kiedyś było na porządku dziennym. Chyba trochę za tym tęsknimy. Mnie pociąga też muzyka i styl, który za nią idzie.
3. Opowiedz nieco o ludziach, którzy przychodzą do Swing Revolution Trójmiasto? Ile lat ma najstarszy a ile najmłodszy amator Lindy Hop w waszej grupie?
Swing przyciąga różnych ludzi, dzięki czemu społeczność, którą tworzą tancerze jest tak wyjątkowa i ciepła. W progach Swing Revolution Trójmiasto pojawiają się licealiści, studenci, osoby które edukację zakończyły już dawno. Najciekawsze jest to, że my sami często nie mamy pojęcia, ile osoba znana nam z parkietu ma lat, a czasem nawet, czym się zajmuje w życiu codziennym. Wydaje mi się, że muzyka swingowa przyciąga wartościowych, uśmiechniętych ludzi. Dzięki temu społeczność sama napędza się jak kula śniegowa.
4. Jesteś inicjatorką wielu swingowych i ogólnotanecznych eventów, opowiedz proszę o kilku, np. tegorocznych. Szczególnie intrygującą brzmi Seaside Swing Affair, czy "potańcówka".
W Trójmieście zaczęłyśmy z Kasią od weekendowych warsztatów z zapraszanymi z Warszawy instruktorami. Wiązały się z nimi zajęcia w ciągu dnia i nocne potańcówki. Lindy Hop, którym zajmujemy się głównie jest tańcem socjalnym, co oznacza, że nie tańczymy tylko z jednym partnerem, ale zmieniamy się w parach czy to w czasie lekcji, czy imprezy. Kiedy weekendowe warsztaty zebrały grono osób zainteresowanych regularnym tańczeniem ruszyłyśmy z practisami – otwartymi treningami, na których leci muzyka, a każdy może przyjść i trenować nowe kroki. Do tego doszły wieczorne potańcówki, czyli imprezy z muzyką swingową, na które każdy może przyjść i spędzić miło czas na parkiecie lub przy stoliku.
Od kiedy Trójmiasto potrafi już tańczyć Lindy Hopa i ma do tego okazję również na regularnych zajęciach, zaczęłyśmy organizację większych wydarzeń - ogólnopolskich i międzynarodowych. Każde z nich ma swoją specyfikę. Mamy walentynkową Ladies vs. Gentlemen Battle, podczas których uczymy się tańca solo w dwóch grupach – damskiej i męskiej, a na imprezie odgrywamy bitwę płci. Mamy też Seaside Swing Affair, które odbywa się w kolejne rocznice założenia naszej społeczności, podczas którego odpuszczamy dzienne warsztaty, po to żeby móc spędzić razem trochę czasu, wyspać się po imprezie czy pokazać Trójmiasto przyjezdnym tancerzom. No i w końcu: mamy Amber Swing Festival, który jest pierwszym międzynarodowym festiwalem tańców swingowych na Pomorzu. Tutaj pojawiają się zarówno instruktorzy, jak i uczestnicy nie tylko z całej Polski, ale też zagranicy. Ja z powodu wyprowadzki z Trójmiasta nie dałam rady zaangażować się w tegoroczną edycję Ambera, ale zespół, który organizuje go w tym roku już podwyższa poprzeczkę i jestem pewna, że znowu będzie cudownie!
5. Śledząc profil na Facebooku natykamy się m.in. na relacje ze wspólnego zwiedzania okolicy, czy to oznacza, że spędzacie ze sobą czas również pomiędzy tanecznymi spotkaniami?
Lindy Hop staje się stylem życia. Tancerze spędzają ze sobą coraz więcej czasu - nie tylko na parkiecie, ale poza nim. A kiedy jest okazja do pokazania swojej okolicy znajomym z innych miast – jesteśmy pierwsi! Ciekawym aspektem społeczności jest to, że jesteśmy bardzo gościnni. Staramy się, żeby znajomi z parkietu zawsze znaleźli u nas kawałek kanapy, na którym mogą przenocować. Nawet kiedy nie znamy tej osoby osobiście - zapraszamy do siebie i traktujemy jak gościa. To sprawia, że bardzo zacieśniamy więzy. Często jest też tak, że widujemy się kilka razy w miesiącu - to w Trójmieście, to w Warszawie, to w Krakowie...
6. Świętujecie już 3 urodziny. Gratulujemy. Czy grupa ma już na swoim koncie jakieś osiągnięcia w rywalizacjach? Jeśli tak, to czy to właśnie one motywują Was do pracy?
Traktujemy taniec jako hobby, formę spędzania czasu. Istnieją konkursy Lindy Hopa, natomiast są one tylko dodatkiem do potańcówek, nie ma rankingów. Naszym osiągnięciem jest to, że jest nas coraz więcej, że tańczymy ze sobą swobodnie, albo na którymś z wyjazdów jest nas cała grupa z Trójmiasta.
7. Na swojej stronie internetowej zapraszacie do Domu Zarazy. Czy mogłabyś rozwinąć wątek, bo określenie brzmi intrygująco.
W Domu Zarazy organizujemy treningi. Często po nich zapraszamy do Paszczy Lwa – na potańcówki. Nazwy miejsc, w których tańczymy bywają ciekawe, a my lubimy się tymi nazwami bawić.
8. Jesteś inicjatorką powstania sceny Lindy Hop w Trójmieście, aktywnie działasz na tym polu na północy kraju, ale studiujesz w Warszawskiej SGH. Jak udaje Ci się to wszystko pogodzić?
Prawda jest taka, że w Trójmieście jest mnie od jakiegoś czasu coraz mniej, a ostatnio praktycznie wcale tam nie docieram. W Warszawie stałam się częścią lokalnego studiem tańca – ShimSham, w którym organizuję wydarzenia swingowe i uczę. Na szczęście na północy została Kasia, która chyba już zdążyła przyzwyczaić się do mojej nieobecności przez częste wyjazdy i kiedy się wyprowadziłam, wzięła wszystko na swoje barki. W organizacji większych wydarzeń uczestniczę przez internet i dzięki temu, że od 3 lat współpracujemy i znamy się bardzo dobrze, wszystko się układało w całość. Natomiast regularne wydarzenia i obowiązki spoczywają na Niej. No i wszystko pięknie się składa, bo Kasia rozwija Swing Revolution dokładnie tak, jak mogłabym sobie wymarzyć. Zawsze może też liczyć na pomoc zaangażowanych tancerzy czy instruktorów.
9. Gdybyś miała wypowiedzieć na głos swoje Lindy Hop'owe marzenie, czy jest coś takiego czego sobie teraz życzysz w tym obszarze?
Ciało, które może tańczyć godzinami bez ustanku i dobre parkiety w całej Polsce poproszę!
10. Gdzie w najbliższym czasie będzie można Was spotkać? Oczywiście poza stałymi zajęciami.
W każdy poniedziałek o 20 odbywają się potańcówki w Paszczy Lwa (Kwietna 39, Gdańsk), na które serdecznie zapraszamy! Na profilu Swing Revolution Trójmiasto od czasu do czasu pojawiają się też weekendowe warsztaty czy inne wydarzenia. No i zbieramy siły na Amber Swinga 18-21 sierpnia!