Uzdrowicielki ludowe – szeptuchy – dla niektórych ostatnia deska ratunku w nieuleczalnej chorobie, w niepłodności, w niewyjaśnionej sytuacji, w której żaden lekarz nie jest w stanie pomóc. Przyjmują zwykle w domach, lub w budynkach tuż obok miejsca, w którym mieszkają. Z wyglądu nie różnią się od innych starszych mieszkanek z okolicy. Do podlaskich znachorek najczęściej trafiają ci, którzy bez skutku przeszli już konwencjonalną ścieżkę leczenia. Zwykle wyszukują ich imiona i adresy na forach internetowych, albo po prostu udają się na Podlasie i wypytują miejscowych.
Szeptuchy to kobiety najwcześniej po 50-tce, ale uważa się, że najskuteczniejsze są te najstarsze, doświadczone życiowo, które są „bliżej Boga”. Bo właśnie czynnik wiary jest tu najważniejszy. Znachorki „wyszeptują” łaskę, uzdrowienie chorym i potrzebującym. W większości ich wyznaniem jest prawosławie, ale ludzie pokładający w nich nadzieję są wszystkich możliwych wyznań. Co więcej, nikomu nie mogą odmówić pomocy.
Często wolą być nazywane babciami, nie czując się znachorkami, a jedynie pośredniczkami pomiędzy ludźmi a Bogiem. Twierdzą, że to siła wyższa ma moc uzdrawiania i to stąd pochodzi ich dar, często dziedziczny przekazywany w kobiecej linii z pokolenia na pokolenie. Są wśród nich takie, które przyjmują „pacjentów” na czczo i siadają do pierwszego posiłku, po wyjściu ostatniego gościa. Jedne leczą samą modlitwą, inne dodatkowo leją wosk, palą len, odczyniają uroki. Niekiedy specjalizują się w konkretnych przypadłościach, przekazując przypadki do innych szeptuch w regionie.
Nie czujecie się przekonani do tak niekonwencjonalnych metod leczenia? Podlasie dostarcza wiele powodów do odwiedzin, a przy okazji możecie podpytać miejscowych o ich doświadczenia i osobiście zgłębić temat szeptuch.